Krzysztof Kozłowski: Życie jest niczym gra w szachy

2012-12-07 16:07:03(ost. akt: 2012-12-07 14:40:10)
Krzysztof Kozłowski: Śmieję się, że urodziłem się z piórem w dłoni


Krzysztof Kozłowski: Śmieję się, że urodziłem się z piórem w dłoni


Autor zdjęcia: Renata Orlińska

Piszę, by Czytelnik chciał się na chwilę zatrzymać, zastanowić nad życiem i emocjami, które wpływają na jego wybory — mówi Krzysztof Kozłowski, autor powieści "Dwie drogi", który już w najbliższy wtorek (11 grudnia) o godzinie 18 spotka się z czytelnikami w Bibliotece Elbląskiej przy ul. Św. Ducha. Z Krzysztofem Kozłowskim rozmawia Jarosław Grabarczyk.
— Cztery lata temu ukazała się Pana debiutancka powieść pt. "Góra Przemienienia". Na kolejną Pana książkę Czytelnicy musieli czekać aż cztery lata. Nie za długo?
— Kiedy trzy lata temu miałem gotową już drugą powieść, czułem pewne zniecierpliwienie, że to już czas, że powinienem ją wydać. Wydawało mi się, że jest już ona gotowa, by trafić do rąk czytelników. Jednak, całe szczęście, posłuchałem wewnętrznego głosu, który podpowiadał mi, że to nie jest dobry czas dla tej książki. Kiedy po dwóch latach sięgnąłem po nią i przeczytałem, wiedziałem, że dobrze się stało, iż poczekałem. Po prostu musiałem jakby dojrzeć, by głębiej wejść w problem wyboru, jaki dokonał się w życiu bohatera. Bo, wbrew pozorom, nie był on prosty. Okazuje się bowiem, że każda droga, którą mógł pójść, jest na swój sposób dobra. Książka zyskała wiele, bo naniesione przeze mnie poprawki mogą uświadomić Czytelnikom, jak wiele emocji może targać człowiekiem, jak trudne są relacje między człowiekiem a Bogiem, jak ważna jest w relacjach międzyludzkich prawda. Poza tym nie jestem twórcą, który co rok wypluwa z siebie kolejną książkę, nie zważając na to, czy jest ona wartościowa czy nie. Piszę, by Czytelnik chciał się na chwilę zatrzymać, zastanowić nad życiem i emocjami, które wpływają na jego wybory. A czteroletnia przerwa? Myślę, że taka jest moja twórczość – owocuje rzadko, ale właśnie dlatego jej owoce smakują wykwintnym Czytelnikom.

— A czym jest dla Pana pisarstwo, powoływanie do życia kolejnych książek?

— Wiem, że każdy z nas, przychodząc na ten świat, otrzymuje talenty. Śmieję się, że urodziłem się z piórem w dłoni. Pisanie towarzyszy mi od najmłodszych lat. Jakieś nieporadne wiersze, pierwszy tomik poezji w liceum, później poważniejsze próby. Jednak każda kartka ginęła w zamkniętej szufladzie. Nieustannie dojrzewała we mnie myśl, że skoro otrzymałem ten talent, to będę musiał się z niego rozliczyć. Przecież stanę kiedyś przed Bogiem. I co Mu powiem? Zmarnowałem… Pisarstwo, wbrew opiniom, nie jest łatwym zajęciem. Trzeba wiele czytać, dużo pisać, ciągle pracować nad warsztatem, by to, co głowa pomyśli, przelać w niepowtarzalny sposób na papier. Pisarstwo to dar, następnie codzienna praca, a na końcu powoływanie do życia kolejnych książek. To ciągłe rozterki, czy scena nie jest przegadana, czy zostawiłem odpowiednio wiele miejsca na przemyślenia Czytelnikom, czy w końcu po przeczytaniu książki zrobią sobie herbatę i zasiądą przed telewizorem, czy raczej usiądą samotnie w kuchni i, odczuwając emocje, będą zastanawiali się nad wyborami bohaterów. Czym jest więc pisarstwo? We mnie talentem, a na co dzień wymagającą pracą.

— "Góra Przemienienia" opowiada o uczuciach porzuconego mężczyzny, który stracił wiarę w istnienie miłości. Ukazuje to, co w ludziach umiera lub przez większość czasu śpi. Mówił Pan, iż pisząc tamtą powieść, przeżył wielką wewnętrzną przygodę. Zajrzał do najgłębszych zakamarków duszy, szukając w niej poznanych ciekawych osobowości, niezapomnianych nocnych rozmów i odczuwanych emocji. A jakie uczucia i emocje towarzyszyły Panu podczas pisania powieści "Dwie drogi"?
— Wszystkie te, które przeżywał główny bohater. Myślę, że dzięki temu książka ta jest prawdziwa, a Czytelnik jest w stanie współodczuwać, denerwować się na bohatera, razem z nim przeżywać jego życiowe dramaty. Wniosek ten wyciągam z wypowiedzi osób, które przychodzą na spotkania autorskie. Mówią o emocjach, jakie towarzyszyły im podczas czytania powieści, o tym, jakie myśli targały nimi po przeczytaniu książki, czasem wręcz zarzucają mi, że przeze mnie nie przespali nocy (śmiech). Pisząc, staram się odczuwać emocje, jakie mogą towarzyszyć w danej chwili bohaterom. Pisząc "Dwie drogi", przeżyłem zauroczenie, miłość od pierwszego wejrzenia, dylemat wyboru drogi życia, ból odrzucenia, ostatniego pożegnania tuż przed śmiercią i ból samej śmierci, kiedy odchodzą najbliżsi. Jak widać, sporo przeżyłem…

— Czy w swoim życiu, podobnie jak bohater książki, zmagał się Pan kiedyś z dylematem, któremu na imię wybór pomiędzy miłością do Boga a miłością do kobiety?

— Całe szczęście nie musiałem. To wcale nie oznacza, że będąc młodym człowiekiem, nie miałem dylematów, co zrobić ze swoim życiem, kim być później. Jednak chciałbym tu podkreślić, iż bohater w swej świadomości jedynie tak ukształtował, tak nazwał swój dylemat: "miłość do Boga czy miłość do kobiety?". Jego dylemat – tak nazwany – to efekt tego, iż on sam siebie tak naprawdę do końca nie poznał. Nawet później, poszukując swej pierwszej miłości, zastanawiał się, co on tak naprawdę robi. Czasami czuje, że ucieka przed wspomnieniami. Kiedy indziej, że szuka kochanej kobiety. Innego dnia uświadamia sobie, że tak naprawdę szuka siebie. Każdy z nas ma dni, kiedy czuje wewnętrzną pustkę, jakby pochłaniającą światło tęsknotę. Czegoś nam brakuje. Tylko czego?

— Jak zachęciłby Pan Czytelników do tego, by sięgnęli po Pana najnowszą powieść? Czego mogą się spodziewać podczas lektury tej książki?

— Nie jest to książka o wartkiej akcji, jednak trzyma przez cały czas w napięciu. Nie jest to książka o miłości, choć miłość jest wzruszającym tłem podejmowanego przeze mnie problemu. Choć są w książce piękne opisy, nie jest to książka podróżnicza. Nie jest to również kolejna historia mężczyzny bądź kobiety, którzy sypiają z kilkoma partnerami i nie wiedzą, którego wybrać. Nie jest również kolejnym wynurzeniem celebryty, który pisze, jak przeżył piąty rozwód. Więc o czym ta książka jest? O tym, że najważniejsza w życiu jest prawda, zaś największa miłość. O tym, że życie jest niczym gra w szachy. Człowiek ma wolną wolę, ale kiedy ruszy wieżą, by zmienić jej położenie, to staje się niewolnikiem własnego wyboru. Czego można się spodziewać po książce "Dwie drogi"? Albo zachwytu, albo rozczarowania. Do końca tego nie wiem.

— Pracuje Pan już nad kolejną powieścią?
— Tak. Chociaż nie mam zbyt wiele czasu, bo na co dzień jestem zwykłym Kozłowskim, który zawozi dzieci do szkoły, pracuje, po południu spędza czas z rodziną, chodzi po ulicach z siatkami w dłoniach, lubi zdrzemnąć się po niedzielnym obiedzie. Ale wiem, że tak jak i w przypadku powieści "Dwie drogi" nadejdzie czas, by skończyć trzecią książkę. Tak naprawdę niewiele pracy zostało, ale wiele czasu, by po raz kolejny dojrzeć wraz z książką – wszystko po to, by nie rozczarować Czytelników i ukazać głębię człowieka, od której dziś ciągle uciekamy.


Źródło: Dziennik Elbląski