Silna, jak jej najsłabsze ogniwo. 20-lecie elbląskich formacji tanecznych

2014-09-26 17:10:42(ost. akt: 2014-09-26 19:04:04)
Antoni Czyżyk

Antoni Czyżyk

Autor zdjęcia: Michał Skroboszewski

Chyba każdemu z nas wydawało się, że potańczymy jeden-dwa dni i tyle wystarczy. Przekonaliśmy się, że w tańcu formacyjnym chodzi o coś zupełnie innego. Drużyna musi tańczyć równo, a jest ona tak silna, jak jej "najsłabsze ogniwo" — mówi trener Antoni Czyżyk, z którym rozmawiamy z okazji jubileuszu elbląskich formacji.
— Elbląskie formacje świętują w tym roku jubileusz 20-lecia. Jak to się wszystko zaczęło?
- Pamiętam jak dziś, kiedy taniec towarzyski zaistniał w Elblągu… W pewnym momencie, a było to 1995 roku, w Elblągu było dużo młodzieży, która tańczyła. Chcieliśmy dać im cel. Tak zrodził się pomysł utworzenia formacji tanecznych. Został on podpowiedziany przez mojego przyjaciela, sędziego Jerzego Miotka, który wówczas był wiceprezesem Polskiego Towarzystwa Tanecznego. Z uwagi na to, że formacyjny taniec standardowy wówczas w Polsce nie istniał skorzystaliśmy z pomocy trenerki z Mołdawii Swietłany Gozun. Wraz z parą pokazową przyjechała ona na obóz do Iławy. Powstał układ choreograficzny oraz muzyczny inspirowany muzyką Straussa. Tak zaczęła się historia elbląskich formacji tanecznych…

— Treningi rozpoczęliście w sierpniu, a kiedy był pierwszy występ?
— W Iławie okazało się, że taniec w formacji jest czymś zupełnie innym niż taniec indywidualny. Chyba każdemu z nas wydawało się, że potańczymy jeden-dwa dni i tyle wystarczy. Przekonaliśmy się, że w tańcu formacyjnym chodzi o coś zupełnie innego. Drużyna musi tańczyć równo, a jest ona tak silna, jak jej "najsłabsze ogniwo"...
We wrześniu wystartowaliśmy w mistrzostwach Polski, które były organizowane w Elblągu w hali sportowej przy ul. Kościuszki. Wówczas byliśmy jedynym startującym zespołem standardowym. W takim przypadku komisja sędziowska mogła przyznać nam tytuł mistrza Polski, ale nie musiała. Zostaliśmy mistrzami i dało nam to prawo startu na mistrzostwach świata. Zajęliśmy tam 9 miejsce, co uważam za nasz wielki sukces.

— Trudno było przekonać młodych ludzi do tańczenia w formacji?
— Po latach myślę, że gdybym zapytał tancerzy, po tych intensywnych trzech dniach treningów w Iławie, czy chcieliby tańczyć w formacji, to obawiam się, że usłyszałbym odmowę. Taniec formacyjny niesie za sobą intensywne treningi, pary muszą tańczyć na zbliżonym poziomie… Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Cieszy mnie, że Elbląg zaistniał na mistrzostwach świata, mistrzostwach Polski. Taniec formacyjny stał się niejako naszą wizytówką.

— Wizytówką Elbląga bez wątpienia stały się formacje standardowe, ale przecież mieliśmy także formacje latynoamerykańskie.
— Widzieliśmy, że "maluszki" z podziwem patrzyły na swoich starszych kolegów i postanowiliśmy także dzieciom dać szansę tańczenia w formacjach latynoamerykańskich. Trzykrotnie startowali w mistrzostwach Polski, gdzie tańczyli do muzyki z "Króla lwa", a także układ "Piękna i bestia". Formacje latynoamerykańskie także zdobywały medale, ale nigdy nie udało się zdobyć złota. Wówczas formacje z Radomia były nie do pokonania.

— A Formacja „Krok w krok”? Kto w niej tańczy?
— Pomysł utworzenia Formacji "Krok w krok" zrodził się po mistrzostwach świata w 2005 roku. Przyjaciele i sponsorzy siedzący na widowni wymyślili, że rozpoczną naukę tańca i stworzą formację. Siła przyjaźni i chęć robienia czegoś razem spowodowały, że grupa przyjaciół stworzyła formację 6-parową. Tańczą w niej elblążanie i gdańszczanie – biznesmeni, menadżerowie i osoby, które mają znaczący wkład w rozwój Formacji Standardowej Lotos-Jantar. Co roku przygotowują nowy układ. Formacja "Krok w krok" ma na swoim koncie występy przed publicznością. Jej członkowie zgodnie mówią, że jest to dla nich świetna zabawa.

— Elbląskie formacje noszą nazwę "Jantar"? Dlaczego "Jantar"?
— "Jantar" jest nazwą naszego elbląskiego klubu tańca, dlatego formacje nie mogły się inaczej nazywać. Ale trzeba też wrócić pamięcią do lat 80. Wówczas Gdańsk organizował duży taneczny turniej pod nazwą "Jantar". Pan Jerzy Miotek podpowiedział nam, że jeden dzień turniej może się odbywać Gdańsku, a drugiego dnia tancerze mogą występować w Elblągu. Tych "Jantarów" zrobiliśmy chyba ze trzy edycje… To były czasy, kiedy moja małżonka i ja uczyliśmy się być instruktorami. Nieco później, gdy po raz pierwszy jechaliśmy z młodzieżą na obóz do Iławy, postanowiliśmy nazwać nasz klub. Pamiętam, że odbyło się wtedy głosowanie i tak powstała nazwa Elbląskiego Klubu Tańca "Jantar". W 2005 r. rozpoczęliśmy współpracę z Grupą Lotos i od tamtego czasu mamy Formację Standardową "Lotos-Jantar".

— Muszę zapytać o Ariane Schissler. Jakie były początki tej współpracy?
— Proszę pamiętać, że w latach 90. formacyjny taniec standardowy w Polsce praktycznie nie istniał, dlatego korzystaliśmy z pomocy innych, bardziej doświadczonych krajów, gdzie taniec zespołowy był na dużo wyższym poziomie. Na początku współpracowaliśmy ze Swietłaną Gozun, a następnie zdecydowaliśmy się nawiązać współpracę z Ariane Schissler. Ariane jest bardzo dobrym choreografem, wymagającym trenerem. Pozwala jednak młodzieży budować historię formacji. Ona wie, że nasi tancerze mają duże osiągnięcia w tańcach indywidualnych. Ariane świetnie potrafi to wykorzystać.

— Od 20 lat nasza formacja zdobywa tytuł mistrzów Polski. Mieliśmy choreografie do muzyki Straussa, Abby, Beatlesów, do muzyki z filmu "Titanic"… Który z tych układów Panu, jako trenerowi, jest najbliższy?
— Każdy układ niesie ze sobą wspomnienia… Ale chyba największy sentyment mam do "Titanica". Występowaliśmy z tym układem w 1999 roku, zdobyliśmy pierwszy tytuł mistrzów świata. Tańcem opisaliśmy historię z filmu: był statek, fale, góra lodowa…
Trendy w tańcu formacyjnym się zmieniają, na co doskonałym przykładem jest układ do muzyki Michaela Jacksona. Na początku trudno było nam sobie wyobrazić, jak do muzyki popowej można tańczyć standard - tango czy walca wiedeńskiego. Opracowanie muzyki zajęło nam ponad rok. Zaprosiliśmy do współpracy: orkiestrę dętą, muzyków z filharmonii olsztyńskiej, chór "Cantata". Głos Michaela Jacksona podkładała dziewczyna z Pruszcza Gdańskiego. Wszystko po to, by rytm tańców standardowych znalazł się w tych kawałkach utworów, które wybraliśmy. Muzykę w całość zmontował nam mój syn Piotr, który wówczas był studentem Politechniki Gdańskiej. Do tego doszły przepiękne stroje, choreografia i przede wszystkim umiejętności naszych tancerzy. Sztab ludzi dołożył starań, by układ do muzyki Michaela Jacksona dał nam tytuł mistrzów świata…